No, więc dobrze. Ślubowałyśmy
solennie zamieszczać dwa nowe posty w tygodniu i już w styczniu się na swoim
zobowiązaniu przejechałyśmy. No dobrze, gdzieś w niebycie zaginęły nam dwa dni.
Ale przecież niewypełnianie noworocznych postanowień jest nieodzownym elementem
samego postanawiania! Więc wybaczcie nam i trzymajcie kciuki, żeby obyło się
bez dalszych wtop.
A tymczasem zapraszam na nowego
posta! Dziś będzie o pewnym niepozornym produkcie, który doprowadził do białej
gorączki pół blogosfery, a wypytywane o niego nieustannie ekspedientki w
drogeriach przyprawiał o palpitacje i drgawki. Podkład Catrice o wdzięcznie
brzmiącej nazwie HD Liquid Coverage Foundation miał zapewniać wysokie krycie, naturalny
wygląd i trwałość do 24 godzin. I co jeszcze? – zapytywałam się szyderczo w
duchu, bo w połączenie wysokiego krycia, trwałości i naturalności, wierzę mniej
więcej tak jak w jednorożce i złoto leprokonusów, czyli tak bardziej wcale. A
jednocześnie byłam ciekawa tego cuda, które szturmem zdobyło serca blogerek i
cieszyło się tak porażającą popularnością, że bardziej prawdopodobne wydawało
mi się spotkanie Yeti na konińskim rynku, niż zastanie nowego podkładu Catrice
na sklepowej półce.
W końcu, kiedy już fala
entuzjazmu nieco osłabła, a ja sama zapomniałam o produkcie Catrice, zupełnym
przypadkiem i podczas całkiem innych zakupów, trafiłam na podkład w drogerii
Jasmin. Najjaśniejszy odcień (010, neutralny beż) był akurat dostępny, strąciłam więc flaszeczkę do
koszyka i radosna jak norka pokłusowałam do domu.
Tak się jakoś złożyło, że przez
kilka dni nie miałam głowy do testów. Piłowałam swój sprawdzony Maybelline
SuperStay 24h (pisałam o nim tutaj - klik!), a Catrice stało na szafce i czekało na swoją kolej. Pora na
niego przyszła pewnej ciemnej, styczniowej nocy, kiedy o godzinie 3:30 (tak,
3:30) musiałam uzdatnić swoje liczko na całodzienną podróż do Białegostoku i
Suwałk. Sił witalnych starczyło mi akurat na to, żeby nałożyć krem, na to po
omacku zaaplikować dłonią podkład, maźnąć oczy tuszem i wyjść z domu.
No i co?
I to, drodzy państwo, że chyba
zacznę wierzyć w jednorożce.
Jednorożec z dedykacją dla wszystkich niedowiarków |
Zaaplikowany na mocno odżywczy
krem (to bardzo istotne, bo produkt Catrice ze swej natury może lekko obsuszać
i wyraźnie ściągać skórę) podkład prezentował się nienagannie przez cały
dzień. Zaskoczyła mnie konsystencja, bardzo rzadka, wręcz wodnista, w
połączeniu z bardzo dużym kryciem. Nakładałam go dłońmi i ta metoda aplikacji
sprawdza się u mnie najlepiej. Podobnie naturalnego efektu wtopienia podkładu w
cerę nie udało mi się osiągnąć ani pędzlem, ani gąbeczką. Nie sprawdzałam, czy
utrzyma się na skórze przez całą dobę, ale zmywany wieczorem po bitych
siedemnastu godzinach nadal wyglądał bardzo dobrze i, co mnie zaskoczyło –
bardzo naturalnie. To chyba wodnista konsystencja odpowiada za to, że mimo
dużego krycia nie uzyskuje się tutaj efektu maski, lecz wtopienia w cerę. Produkt
Catrice ma wykończenie dość odmienne od tego, które ostatnio sobie upodobałam –
nie ma mowy o naturalnym, zdrowym blasku wypoczętej cery. Podkład, zastygając,
staje się półmatowy, ale daje to bardzo elegancki efekt. Zapomniałam już, że
dobrze zmatowiona cera może wyglądać tak dobrze i naturalnie! Na wielki plus
zasługuje jednak przede wszystkim krycie tego podkładu – wysokie już przy
jednej, cienkiej warstwie. Nie musiałam nakładać korektora na żadne drobne
zmiany na twarzy, bo wszystkie zniknęły pod cienką warstwą tego podkładu. Po
raz pierwszy przypudrowałam go po około 10 godzinach od aplikacji. Jest to
wynik, który do tej pory osiągnął na mojej cerze jedynie Revlon Colorstay,
który niestety dla mojej skóry jest zbyt obsuszający. W przypadku Catrice po
całym dniu skóra wymagała dodatkowego nawilżenia, ale nie była w tak
saharyjskiej kondycji jak po spotkaniach z Colorstayem.
Ponieważ przeczytacie o tym we
wszystkich innych recenzjach tego produktu, ja również muszę wspomnieć o
opakowaniu HD Liquid Coverage Foundation. Ciężka, solidna buteleczka z matowego szkła
może się podobać lub nie, ale ma bezwzględnie jeden plus: kiedy malujecie się o
3:30, a produkty do makijażu usiłujecie zlokalizować po omacku, podkładu
Catrice nie da się pomylić z niczym innym.
Kolejna rzecz to pipeta, która zastąpiła
w buteleczce tradycyjną pompkę. Znowu, można to rozwiązanie lubić lub nie, ale
w przypadku produktu o tak rzadkiej, wodnistej wręcz konsystencji, ma to dużo
sensu. Kropla podkładu spokojnie wystarcza na pokrycie całej twarzy, wróżę więc
produktowi Catrice ponadprzeciętną wydajność, ale czy tak będzie rzeczywiście,
pokaże przyszłość.
Nadal zima i ciemno. |
A jak jest u Was? Macie swój
ulubiony podkład do zadań specjalnych? Miałyście już styczność z mazidłem Catrice?
Dajcie znać!
Buziaki,
Iga
Witam!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, staram się nie nakładać podkładów na co dzień. Zwykle używam ich przy jakiejś ważnej okazji (na przykład spotkanie z przyjaciółką :D). Ze względu na niską częstotliwość stosowania, gęste podkłady dają na mojej buzi efekt „ciężkości” i wyglądają nieświeżo, co da się od razu zauważyć. Zdecydowanie wolę produkty o rzadszej konsystencji, dlatego nie omieszkam zaopatrzyć się w ten „cudowny eliksir” przy najbliższej okazji! Do tej pory moim faworytem pozostaje fluid korygujący CC Cream Make-Up z serii HYPOAllergenic firmy Bell, odcień 02 NEUTRAL. Szczególnie polecam go paniom, które, tak jak ja, mają problemy z zaczerwienieniem i alergią, ale panie ze zdrową cerą mogą być z niego równie zadowolone. Zapewnia dobre krycie wszystkich niedoskonałości, a lekko przypudrowany utrzymuje się na skórze przez cały dzień, dając efekt ładnej skóry. Osobiście jestem z niego bardzo zadowolona, ale chętnie wypróbuję Catrice HD Liquid Coverage.
Pozdrawiam!
Natalia
Jeśli nie masz wielkich problemów z cerą, podkład Catrice może okazać się dla Ciebie niepotrzebnie mocno kryjący, ale na pewno warto dać mu szansę - wszelkie podskórne niespodzianki nie są mu straszne. Zazdroszczę Ci cery, która pozwala Ci nie nosić podkładu! Dla mnie alternatywą dla makijażu jest jedynie worek na łeb :)
UsuńPozdrawiam!
Iga