04:16

STROBING MAKEUP SHIMMERS KIT OD WIBO

STROBING MAKEUP SHIMMERS KIT OD WIBO


W końcu zawitało do nas słońce:) Oby zostało z nami dłużej niż parę dni, a skoro jest taka piękna pogoda to czas najwyższy postawić na rozświetloną buzię. Ja do tej pory byłam zwolennikiem matowego makijażu ale wszystko zmieniło się za sprawą jednej niedrogiej i fantastycznej paletki rozświetlaczy. Marka Wibo ostatnimi czasy zaskakuje nas co raz to nowszymi produktami, które mogą rywalizować z tymi z górnych półek. 





Jak możecie zauważyć paleta strobing makeup shimmers kit ma fantastyczny elegancki design. To przepiękna srebrna kasetka, która przyciąga nasz wzrok. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Zewnętrzna cześć kasetki jest jak lustro. Tak więc drugie znajdujące się w środku staje się zbędne. Do produktu dołączony jest również pędzelek.



W środku znajdziemy cztery piękne rozświetlacze w różnych odcieniach. Dwa jasne, które najlepiej nadają się do jasnej karnacji Silver Stars i Champagne przepięknie się mienią i ożywiają buzię oraz dwa ciemniejsze, które używam jako cienie do powiek Russian Gold i Shiny Coco. Rozświetlacze są trwałe. mają malutkie drobinki, które sprawiają, że wyglądamy przepięknie. kolorki na pewno uroczo będą wyglądać również na muśniętej słońcem buzi. Z pewnością jest to must have na zbliżające się wakacje. 



Dajcie ponieść się blaskowi z paletką rozświetlaczy od Wibo :)

04:34

ZESTAW STARTOWY SEMILAC

ZESTAW STARTOWY SEMILAC
Kto mnie zna ten dobrze wie, że jestem maniakiem jeżeli chodzi o malowanie paznokci. Pomalowane paznokcie i zadbane dłonie to w końcu  nasza wizytówka. Kiedyś nie wyobrażałam sobie nie mieć zrobionego mani ale odkąd pojawiło się dziecko wszystko się zmieniło. Dopadł mnie brak czasu na wszystko na co mogłam sobie pozwolić do tej pory, do tego nasze dziecko urodziło się z wrodzonym zapaleniem płuc i nie chciałam mu podtykać wymalowanych dłoni pod nos w czasie karmienia. I tak przez pół roku nie tknęłam żadnego lakieru do paznokci. Teraz kiedy synek ma już rok postanowiłam zaopatrzyć się w zestaw startowy od marki Semilac i jak obiecuje producent cieszyć się hybrydami aż do 21 dni. Póki co przedstawię Wam to co otrzymałam w paczce:)



Lista produktów jakie znajdziemy w zestawie:
  • lampa
  • baza o pojemności 7 ml
  • top o pojemności 7 ml
  • 4 lakiery hybrydowe każdy o pojemności 3 ml w kolorach: 022 Mint, 130 Sleeping Beauty, 032 Biscuit, 040 Canary Green i 043 Electric Pink. 
  • cleaner o pojemości 50 ml
  • remover o pojemności 50 ml
  • waciki bezpyłowe 250sztuk
  • striper
  • dwa pilniczki 
  • blok polerski
Do zestawu dodatkowo zamówiłam sobie lakier hybrydowy budujący SemiHardi Clear o pojemności 7 ml oraz Semi Hardi Shaper Slim 100 sztuk.



Baza przeznaczona jest do stosowania na naturalną płytkę paznokcia. Zwiększa przyczepność lakieru hybrydowego do płytki. Top zapewnia długotrwały połysk i maksymalną ochronę lakieru hybrydowego.


Waciki bezpyłowe to płatki wykonane z celulozy, które nie pozostawiają pyłku na powierzchni paznokcia. Posiadają aż 12 warstw. 


Semi Hardi służy do przedłużania naturalnej płytki paznokcia oraz wzmocnienie jej poprzez nałożenie cieniutkiej warstwy. 

Najnowsza lampa LED 24 W charakteryzuje się minimalistycznym wzornictwem. To właśnie jej design sprawił, że musiałam ją kupić. Dzięki jej budowie (kształt półkola) za jednym razem utwardzimy lakier hybrydowy na pięciu palcach. Co więcej utwardzimy w niej wszystkie lakiery hybrydowe oraz żele UV marki Semilac. Lampa posiada dwa czasy suszenia: 30 sekund i 60 sekund. Jej zaletą jest to, że nie trzeba w niej wymieniać żarówek LED. Ma bardzo dużą wydajność do 30 000 godzin. Oczywiście lampa posiada oddzielny zasilacz. 



Cena lampy na stronie Semilac to 198,00 zł.

Dajcie proszę znać jak wykonać prawidłowo przedłużanie paznokci za pomocą SemiHardi aby produkt jak najdłużej trzymał się na płytce paznokcia. W tym temacie jestem laikiem i chętnie posłucham mądrzejszych ode mnie:)

05:24

FESTIWAL KOLORÓW, CZYLI -55% NA MAKIJAŻ W ROSSMANNIE

FESTIWAL KOLORÓW, CZYLI -55% NA MAKIJAŻ W ROSSMANNIE
Festiwal Kolorów w Rossmannie coraz bliżej :)
Jak zapewne już wiecie, od 20 do 28 kwietnia czeka nas coroczna Wielka Kolorówkowa Promocja w Rossmannie, czyli czas, który od zarania dziejów spędza sen z oczu mężów i sprawia, że w niemej rozpaczy rwą włosy z głowy i drżą ze strachu wobec wizji żon opętanych zakupowym amokiem, trwoniących grube miliony w okolicznych drogeriach, gdy oni sami zmuszeni są do kolejnej wypłaty zlizywać kurz z szafek i popijać go wodą z kałuży.


Tak, drodzy panowie! Dzień zagłady jest bliski, więc rezerwujcie stoliki w maminych kuchniach, bo w najbliższym czasie w domowym menu królować będą tusze (bynajmniej nie wołowe), podkłady i szminki.

Tak, drogie panie! Dzień triumfu jest bliski, więc wybaczcie – minimalizm minimalizmem, ale kiedy przychodzi Wielka Kolorówkowa Promocja w Rossmannie, każda z nas ma obowiązek zaopatrzyć się przynajmniej w jeden zbędny makijażowy artefakt. To taka niepisana zasada.


Zupełnie serio, zachęcam Was gorąco do skorzystania z rossmannowskiej promocji (wcale nie dlatego, że Rossmann mi płaci, bo nie płaci), tym bardziej, że Rossmann właśnie uruchomił przyjazną zakupoholikom aplikację na smartfony. Pobierając aplikację ROSSMANN PL nie tylko otrzymujecie regularnie spersonalizowaną ofertę promocyjną, ale też wspieracie lokalną organizację dobroczynną. Plusem jest też fakt, że możecie w aplikacji podać również numer karty Rossnę i w ten sposób mieć ją zawsze przy sobie. Dla mnie to ogromne ułatwienie, bo o ile bardzo rzadko mam ze sobą wszystkie Warte Noszenia Karty Lojalnościowe, to z telefonem praktycznie się nie rozstaję. No i, last but not least: w trakcie Wielkiej Kolorówkowej Promocji Wasz rabat zwiększa się do -55% na wszystkie kosmetyki do makijażu, przy jednoczesnym zakupie minimum trzech różnych produktów. Dla mnie gra jest warta świeczki (wcale nie dlatego, że Rossmann mi płaci, bo nie płaci).

W tym roku reguły gry trochę się zmieniają: Rossmann odchodzi od dzielenia włosa na czworo i w ciągu 9 dni promocja obejmuje wszystkie produkty do makijażu. W związku z tym warto wybrać się na łowy w pierwszych dniach promocji, zanim półki zostaną przetrzebione przez złaknioną kolorówki tłuszczę i zostanie Wam jedynie nagroda pocieszenia w postaci zwietrzałego tuszu i podkładu w odcieniu dobrze wysmażonego steku z cebulką.

Po tym przydługim wstępie (owacje dla ocalałych!) zapraszam Was na krótki (w tle rozlega się złowieszczy rechocik) przegląd moich kolorówkowych rekomendacji. Dla ułatwienia podzieliłam je na kilka kategorii: PAZNOKCIE, OCZY, USTA i TWARZ.


PAZNOKCIE

Sally Hansen, Insta-Dri
W przyspieszacz wysuszania od Sally Hansen zaopatruję się podczas promocji od dobrych paru lat. Może w dobie lakierów hybrydowych to trochę relikt przeszłości, ale wspominałam już Wam, że hybrydy mi nie służą, a ten produkt to dla każdej miłośniczki zadbanych dłoni absolutny must-have. Wysusza lakier dosłownie w sekundy, nie robi odgniotów, nie bąbluje lakieru, nadaje piękny połysk. Dodatkowo coś chyba zmieniło się w składzie, bo nie staje się żelkiem tak szybko, jak kiedyś.
Cena w promocji: 9,90 zł


Sally Hansen, Instant Cuticle Remover
Błyskawiczny poskramiacz skórek to kolejny mój ulubieniec od Sally Hansen. Ciągle męczę jeszcze pierwszą jego butelkę, a mam ją od dobrego roku! Jeśli jednak jeszcze go nie znacie, dajcie mu szansę: w ciągu minuty rozprawia się z narastającymi skórkami sprawnie i bez rozlewu krwi.
Cena w promocji: 11,25 zł




Wibo, 1 Coat Manicure
Już ostatnio sygnalizowałam Wam, że lubię lakiery Wibo. Najbardziej przypadły mi do gustu te z linii 1 Coat, bo rzeczywiście już jedna warstwa lakieru pozwala uzyskać pełne krycie bez smug. Polecam Waszej uwadze, a sobie samej zalecam lakierową wstrzemięźliwość.
Cena w promocji: 2,97 zł




OCZY

Bourjois, Twist Up The Volume
Maskara Z Dziwną Szczoteczką Bourjois to na dziś mój bezwzględny ulubieniec wszechczasów. W normalnej cenie wydaje mi się zbyt droga, ale w promocji zawsze wrzucam do koszyka jeden egzemplarz na czarną godzinę. Pięknie pogrubia i podkręca, zapewniając efekt vavavoom na zawołanie. Dodatkowo ma, wcale nie tak częsty, piękny i prawdziwie głęboki odcień czerni. Jeśli jeszcze tej maskary nie znacie, dajcie jej koniecznie szansę.
Cena w promocji: 24,75 zł


Max Factor, 2000 Calories
Ten tusz wylądował u mnie w ulubieńcach roku (klik!), więc nie będę się na jego temat roztkliwiać. Daje mi idealnie dzienny efekt pięknie rozczesanych i podkreślonych rzęs. Moje są z natury długie, więc więcej na co dzień mi nie trzeba.
Cena w promocji: 16,65 zł


Eveline, Celebrities Eyeliner
Ten eyeliner musi być absolutnym mistrzem świata, skoro nawet w moich drżąco-niepewnych rękach jest w stanie wyrysować gładką linię bez gór i dolin, której nie trzeba ukrywać za ciemnymi okularami i szerokim rondem kapelusza. W związku z tym polecam go bez skrupułów wszystkim, nawet kompletnym kreskowym laikom, bo to naprawdę grzech nie spróbować i nie wiedzieć, że drzemie w Was mistrz pędzla. Pędzelek jest precyzyjny, giętki, nie rozcapierza się, a czerń jest nasycona i trwała.
Cena w promocji: 5,40 zł


Wibo, Neutral Eyeshadow Palette
Znajdziecie w internetach wiele wybrzydzania na tę paletę Wibo, ale uważam, że w swojej kategorii cenowej jest zdecydowanie godna uwagi. Kompozycja jest przemyślana, zawiera zarówno cienie w chłodnej i ciepłej tonacji, jest kilka pięknych błyskotek (wyłącznie do aplikowania palcem), a także wszelkie niezbędne do życia maty o miłej, aksamitnej fakturze, włączając w to rozbielone, beżowe cielaki. Dla rozbestwionych miłośników Urban Decay może niekoniecznie, ale dla początkujących jak najbardziej.
Cena w promocji: 16,20 zł


Maybelline, Color Tattoo 24h
Czy istnieje jeszcze w naszym układzie planetarnym osoba, która nie słyszała o Color Tattoo? Jeśli tak, niech wypełznie spod swojego kamienia i czym prędzej sunie do Rossmanna. Paleta jest coraz szersza, ale moim ulubieńcem pozostaje Creme De Rose, który sprawdza się na moich powiekach jako baza pod wszelkie cienie w kamieniu.
Cena w promocji: 11,56 zł


Sama podczas tych zakupów mam zamiar bliżej przyjrzeć się:
- L’Oreal, Volume Million Lashes So Couture, tusz do rzęs
- Maybelline, The Nudes, paleta cieni
- dr Irena Eris ProVoke, cień do powiek w sztyfcie


USTA

Bourjois, Rouge Edition Velvet i Souffle de Velvet
Produkt do ust, który śmiało można już nazwać legendarnym, a pisałam już o nim tutaj i tutaj (klik, klik!). Kto nie zna, niech wykorzysta tę okazję, żeby przyjrzeć się im z bliska i znaleźć dla siebie wymarzony kolor.
Cena w promocji: 25,20 zł


Pomadki w kredce: Revlon, Bourjois, Astor, Rimmel
Wszystkim tym, którym już zbrzydły matowe usta i mają ochotę na odrobinę błysku, gorąco polecam znajomość z produktami w kredce. Półtransparentne kolory i lekki, apetyczny połysk wydają się idealne na wiosnę. Nie mają wprawdzie trwałości matów, ale też nie przesuszają tak drastycznie.
Cena w promocji: od 13,50 zł do 22,95 zł

Sama podczas tych zakupów mam zamiar bliżej przyjrzeć się:
- Maybelline, Color Drama, Lip Contour Palette
- L’Oreal Paris, Color Riche, paleta do ust
- Revlon, Just Bitten Kissable, koloryzujący balsam do ust


TWARZ


Bielenda, Pearl Base, baza pod makijaż wyrównująca koloryt cery
O bazie z Bielendy pisałam już tutaj (klik!) i wtedy nie wystawiłam jej zbyt zachęcającej recenzji, pisząc, że poza kuszącym wyglądem zbyt wiele zalet nie ma. Dziś mogę ją w pełni docenić, bo sprawdza mi się naprawdę dobrze: zachowuje trwałość makijażu nawet na niechętnych do współpracy kremach i ładnie utrzymuje nawilżenie. Nadal nie zauważyłam poprawy kolorytu, ale może już po prostu nie da się go poprawić :P
Cena w promocji: 13,50 zł


Bourjois, Healthy Mix, korektor
Z korektorem Healthy Mix miałam do czynienia dawno, daaawno temu, kiedy można go było kupić w tubce, i pamiętam, że wtedy zaskoczył mnie swoją wydajnością i tym, jak ładnie i świeżo wyglądał na skórze. Kusi mnie, żeby sprawdzić, czy dziś moje wrażenia będą podobne.
Cena w promocji: 21,15 zł


Bourjois, Healthy Mix, podkład z witaminami
Mojego czarnego konia podkładowego (pisałam o nim tutaj - klik!) nie może zabraknąć w tym zestawieniu. Regularna cena z horrendalnej urosła już do rozmiarów groteskowych, ale w promocji kupię na pewno, choćby po to, żeby sprawdzić, czy za zmianą opakowania poszła zmiana formuły.
Cena w promocji: 28,35 zł


Revlon Colorstay
Podkład, na który trochę się obraziłam i porzuciłam na rzecz Catrice HD Liquid Foundation, ALE. No właśnie, ale: jeśli gama kolorystyczna Catrice jest dla Was zbyt uboga lub ich produkt ciemnieje na Was na pomarańczkę, a poszukujecie twardziela nie do zdarcia, który w stanie nienaruszonym przetrwa inwazję zombie i międzygwiezdną apokalipsę, to koniecznie sprawdźcie Revlon.
Cena w promocji: 31,50 zł


Maybelline, SuperStay 24h
Naprawdę niedoceniany podkład (pełną recenzję znajdziecie tutaj - klik) o naprawdę świetnych właściwościach. Wklepany gąbeczką, na twarzy daje mokre, naturalne wykończenie, trzyma się pięknie i ładnie stapia się ze skórą, nawet jeśli kolor tuż po aplikacji wcale tego nie zapowiada. Dla fanek wykończenia Healthy Mix, które poszukują większej trwałości lub mniej żółtej gamy kolorystycznej. Dajcie mu szansę, może Was mile zaskoczyć.
Cena w promocji: 18,90 zł


Wibo, Ecstasy Blusher
Już się ostatnio produkowałam na jego temat, więc klikajcie do recenzji – o tutaj.
Cena w promocji: 9,90 zł


Róże wypiekane Bourjois
Kto nie miał jeszcze różu z Bourjois, ręka w górę! Hmm, nie widzę. Jeśli jednak są takie osoby – skorzystajcie z Wielkiej Rossmannowej Promocji, by zawrzeć bliższą znajomość z tymi produktami, bo naprawdę warto. Wypiekana formuła sprawi, że będziecie się nimi malować do grobowej deski, tak nieprzyzwoicie są wydajne. Na ich korzyść przemawia też bogactwo kolorów i wykończeń, a także lekki, bardzo retro, zapach róż, który, nie wiedzieć czemu, kojarzy mi się jakoś zawsze z wycieczką do Medjugorje.
Cena w promocji: 24,30 zł


Bell Hypoalergenic, rozświetlacz do twarzy i ciała
O rozświetlaczu Bell pisałam Wam już w ulubieńcach roku (klik!), i chociaż od tego czasu został już zdetronizowany, nadal dobrze go wspominam (tj. do czasu, gdy wyzionął ducha, obsypując mnie od stóp do głów srebrzystym pyłem). Może Wam bardziej się poszczęści i traficie na egzemplarz o mniej, ekhm… kruchej naturze.
Cena w promocji: 7,16 zł


Rimmel, Stay Matte
Puder Stay Matte to dla mnie coś podobnej klasy, jak 2000 Callorie w kategorii tuszów do rzęs. Niby przeciętny, a jednak na co dzień sprawdza się świetnie. Nie lubię jego opakowania, łamliwego i z tendencją do otwierania się, co dla mnie go dyskwalifikuje, ale jeśli ktoś nie zamierza nosić go w torbie razem z wiertarką udarową, pękiem kluczy i paczką pieluch, to może być zadowolony.
Cena w promocji: 12,06 zł


dr Irena Eris ProVoke, puder
Nie znam tego pudru, ale polecała go niedawnoJustyna (klik!) i to mi wystarcza za rekomendację.
Cena w promocji: 34,79 zł


Lovely, White Chocolate
Bodaj w grudniu wzdychałam, jak dobrze byłoby mieć puder ryżowy w kompakcie, no i proszę, oto jest: prasowany puder Lovely w uroczym kartoniku na magnes i o zapachu białej czekolady. Białej czekolady nie znoszę, ale gotowa jestem się przemęczyć dla efektu, jaki daje ten puder: dobrze i na długo zmatowionej skóry oraz utrwalonego makijażu. Mój torebkowy must have.
Cena w promocji: 10,66 zł


Sama podczas tych zakupów mam zamiar bliżej przyjrzeć się:
- Wibo, Banana Loose Powder
- dr Irena Eris ProVoke, Loose Powder
- Rimmel, Royal Blush


Uff!!! I to już wszystkie moje kolorówkowe rekomendacje przed nadchodzącą promocją w Rossmannie. Mam nadzieję, że ten przewodnik komuś się przyda. Sama traktuję rossmannowe promocje dwojako: jako szansę na doposażenie kosmetyczki i na wypróbowanie czegoś nowego. W tym roku na pewno zaopatrzę się w podkład Healthy Mix, tusz do rzęs L’Oreal i sypki puder. Mam też ochotę przyjrzeć się z bliska paletkom do ust, które pojawiły się w ofercie Maybelline i L’Oreal, ale czy je kupię… czas pokaże.

A jak wyglądają Wasze zakupowe plany i rekomendacje? Podzielcie się z nami!

Buziaki,

Iga

06:27

EKSTAZA SZYTA NA MIARĘ

EKSTAZA SZYTA NA MIARĘ


Zaprawdę powiadam Wam, niezbadane są ścieżki, jakimi chadza kosmetyczne przeznaczenie. Moje przeznaczenie trafiło do mnie na przykład drogą nieplanowanego kaprysu. Niech mi więc nikt (słyszysz, mężu?) nie wmawia, że w mojej obsesyjno-kompulsywnej kosmetycznej zakupomanii nie ma większego sensu, bo przez niekontrolowany odruch może przemawiać głęboka mądrość instynktu, który właśnie zmierza do połączenia mnie na zawsze i na wieczność z pisanym mi od zarania produktem.

A było to tak…

Było mi smutno, powiem Wam. A, jak mawia staropolskie przysłowie: „Gdy Cię nękają troski i smutki, wybierz się szybko na szoping malutki”. Przysłowia są wszakże mądrością narodu, więc w pewne wolne popołudnie, mając chwilę dla siebie, zawinęłam do bezpiecznego rossmannowego portu. Przechadzałam się między półkami, szerokim łukiem omijając stand Bourjois, w którym zawsze mnie coś skusi – aż zatrzymałam się przed szafą Wibo.

Do Wibo, szczerze mówiąc, podchodziłam zawsze z pewnym dystansem. Nie znając bliżej oferty tej marki, kojarzyłam ich produkty z przeciętną jakością i jeszcze mniej wybitnym składem. Moja opinia powoli zaczęła się zmieniać mniej więcej rok temu, kiedy w krótkim czasie do mojej kosmetyczki trafiło kilka ich produktów: najpierw lekki i przyjemny w noszeniu Lip Laquer Rock With Me, później słynny rozświetlacz Diamond Illuminator, a w końcu paletka Neutral. Wszystkie te produkty miały przyzwoitą jakość za więcej niż przyzwoitą cenę, więc byłam skłonna spojrzeć na resztę asortymentu wibańskiego łaskawszym okiem.


Tak właśnie natknęłam się na róż do policzków o wdzięcznej nazwie Ecstasy Blusher. Opakowanie, kolor i nazwa produktu w sposób na pewno zupełnie przypadkowy mocno kojarzą się ze słynnym różem Orgasm od NARS, i za to Wibo w moich oczach dostaje pierwszego minusa. Marka kilkoma produktami udowodniła, że są w stanie tworzyć autorskie, ciekawe i przemyślane produkty, niekoniecznie bezwstydnie zrzynając z marek selektywnych, więc po co te szemrane inspiracje? Sama poniekąd usprawiedliwiam swój nabytek tym, że zakup różu Wibo potraktowałam jako test przed zakupem słynnego orgazmicznego produktu NARS, ale i tak uważam samą praktykę, jak i wspieranie jej, za moralnie eee…. niejednoznaczne. Drugi minus Ecstasy Blusher dostaje ode mnie za mierną trwałość. Niestety, jeśli przez cały dzień chcę się cieszyć pięknym rumieńcem, muszę liczyć się z koniecznością ponowienia aplikacji po około 6-7 godzinach. Produkt znika dyskretnie i nie robi plam, ale jednak znika, i gdybym chciała mieć znikające rumieńce, to bym się zwyczajnie sukcesywnie szczypała po liczku.


Tyle o minusach, pora na plusy. Po pierwsze, Wibo zrzyna bardzo umiejętnie. Kasetka, w której zamknięty jest róż, jest trwała, wykonana z mocnego plastiku, zamyka się szczelnie na klik. Dodatkowo ładnie się prezentuje: czarny, matowy plastik z prostym, graficznym napisem nie palcuje się i wygląda znacznie bardziej luksusowo, niż jest w rzeczywistości. Lusterko w środku to nie żadna folia po czekoladzie, tylko prawdziwe, solidne lusterko, w którym nie obejrzycie może całej twarzy, ale do pospiesznych poprawek nada się w sam raz.


Co najistotniejsze, róż (mój – bo właśnie doczytałam na stronie producenta, że są trzy odcienie – ma numerek 2) ma zupełnie unikatowy i naprawdę niezwykły kolor. To coś pomiędzy zgaszonym różem a ultraciepłymbrązem, w dodatku doprawione widocznym w opakowaniu złotym shimmerkiem. Ten shimmer budził we mnie największy lęk (wiecie, że nie jestem fanką efektu wytarzania się w potłuczonych bombkach), ale to on właśnie odpowiada za magię, która dzieje się na twarzy po aplikacji. Nie dopatrzycie się tutaj brokatowych drobin i odpustowego błysku – jest tylko satynowy, piękny blask ożywionej rumieńcem cery. Na twarzy oczywiście wyrazisty kolor traci na intensywności i pozostaje tylko ciepły, herbaciany odcień, idealnie komponujący się z moją niezbyt bladą, za to zdecydowanie ciepłą karnacją.  


Kiedy mam ochotę na więcej blasku, na zewnętrznych szczytach kości jarzmowych dodaję odrobinę rozświetlacza Golden Rose i… zbieram komplementy. Kiedy mam na sobie ten duet, wyglądam na bardziej wypoczętą, zdrowszą, cera wygląda po prostu lepiej. Ekstazę w akcji mogliście zobaczyć na naszym instagramie - o tutaj:


Dodatkowo aplikacja różu jest czystą przyjemnością. Owszem, znajdziecie w internecie recenzje, które opisują, że można zrobić nim sobie kuku. Owszem, róż jest mocno napigmentowany, ale jeśli tylko dysponujecie podstawowymi umiejętnościami w zakresie otrzepywania pędzla z nadmiaru produktu, dacie sobie radę. To, jakiego użyjecie narzędzia, na pewno też ma znaczenie – najlepiej nada się do tego celu puchaty, niezbyt zbity pędzel, którym nałożycie rozproszoną chmurkę koloru – ale ja używam Najgorszego Pędzla Do Różu Wszechczasów (Hakuro H13 – zgiń i wyłysiej!) i też daję radę.

Wszystko byłoby więc bajecznie, gdyby nie przeciętna trwałość.

Zatem, NARSie, gotuj się, bo przybywam.


I wcale nie kompulsywnie, tylko z pełną premedytacją!

01:51

WIECZORNA PIELĘGNACJA

 WIECZORNA PIELĘGNACJA
Hej:) Dzisiaj opowiem Wam pokrótce o mojej wieczornej pielęgnacji twarzy. Zmycie makijażu zaliczam do przyjemniejszej części kończącego się dnia. Demakijaż pozwala skórze zregenerować się i odpocząć. Pamiętajmy o tym! Skóra odpłaci nam się tym, że nie będzie na niej wyprysków, zaskórników i jej starzenie opóźni się w czasie. Tak więc, do dzieła!:)

Pierwszym krokiem mojej  pielęgnacji jest powierzchniowe zmycie makijażu. Do tego celu używam płynu micelarnego marki Bioderma Sebium H2O, który przeznaczony jest do cery tłustej i mieszanej. Dobrze zmywa makijaż zarówno z oczu jak i z twarzy. Nie pozostawia lepkiej konsystencji na buzi, nie podrażnia okolic oczu. Łagodzi i koi moją cerę. Jest idealny i gorąco wam go polecam jeśli jeszcze nie próbowałyście. Następnie oczyszczam skórę twarzy olejkiem rycynowym Evree. Idealnie oczyszcza buzię i pozostawia ją nawilżoną. Tak na prawdę to po użyciu tych produktów nie musiałabym stosować niczego innego oprócz kremu, ale że lubię mieć 100% pewność, że skóra jest idealnie oczyszczona w dalszej kolejności używam oczyszczającego żelu do mycia i demakijażu Reve de miel marki Nuxe. To jest hit i odkrycie tego roku. Uwielbiam ten produkt za jego działanie, zapach i wydajność. Zachęcam do przetestowania gdyż uważam, że warto go mieć w swojej łazience. Na sam koniec dokładnie przecieram twarz tonikiem marki Clinique i o to tym sposobem mam pewność, że moja twarz jest gotowa na przyjęcie produktów odżywczych, które pozwolą cieszyć mi się młodością na długie lata - głęboko w to wierzę:)







Raz albo dwa razy w tygodniu funduję sobie dogłębne oczyszczanie twarzy i do tego celu używam peelingu i maseczki. Bardzo polubiłam peelingi sylveco. Mają idealne drobinki, które są konkretne i rewelacyjnie usuwają martwy naskórek oraz zanieczyszczenia twarzy. Nie miałam wcześniej tak dobrego produktu, a testowałam dużo produktów tego typu i teraz z czystym sumieniem stwierdzam, że wyrzucałam tylko kasę w błoto. Na tak oczyszczoną twarz nakładam ostatnio namiętnie maseczkę Janda, które są dla mnie idealne i treściwe.



W celu złagodzenia skóry używam toniku z ziaji jagody acai. Po wchłonięciu produktu nakładam olej ze słodkich migdałów firmy Bioamare , który uelastycznia moją skórę i który poprawił jej jakość. To mój ulubieniec jeżeli chodzi o olejki. Dalej używam kremu na noc marki Vianek z ekstraktem z szyszek chmielu. Dobrze natłuszcza skórę buzi. Po przebudzeniu cera wygląda na odżywioną i wypoczętą. Pod oczy używam ostatnimi czasy kremu Khiel's creamy eye treatment, który jest rewelacyjny i marzy mi się pełnowymiarowe opakowanie. Na usta nakładam od kilku dni rozsławioną pomadkę z peelingiem z sylveco, w której się zakochałam. Ale powiem wam szczerze, że ten peeling jest tak mocny, że normalnie szok. Momentami aż bolą mnie usta ale i tak warto:)
 I tak o to odżywiona i wypielęgnowana mogę kłaść się do łóżka :)





Copyright © 2016 pooderniczka , Blogger